Reforma PIP – czyli na czym to stanęliśmy?

04 maja 2025 | Bez kategorii

 

 

Jakoś tak niepostrzeżenie (zresztą może to i dobrze) w kalejdoskopie świąt ostatnich dni,
z pierwszym maja przemknęło Święto Pracy czyli Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy – co by o tym nie powiedzieć, także jedno ze „świąt branżowych” Państwowej Inspekcji Pracy.

 

 

To dobra okazja na chwilę refleksji na temat solidarności (rozumianej jako wartość) osób tworzących Państwową Inspekcję Pracy oraz solidarności z osobami i środowiskami których praw my – inspektorzy pracy – w rocie naszego przyrzeczenia podjęliśmy się bronić.

 

Zbliża się też ważna rocznica – 15 czerwca minie rok od dnia objęcia funkcji przez nowego Głównego Inspektora Pracy Marcina Staneckiego. Rok bardzo ważny, rok nadziei na istotne, żeby nie powiedzieć fundamentalne zmiany w Państwowej Inspekcji Pracy. To również okazja na kolejną refleksję i podsumowanie.

 

Co zmieniło się, w inspekcji w tym czasie na lepsze?  Pewnie udało się, przynajmniej trochę naprawić relacje międzyludzkie w instytucji, udało się trochę odbrązowić inspekcję – o której jak w ogóle pisano, to właściwie tylko krytycznie (żeby nie powiedzieć źle). Udało się na nowo nawiązać dialog z organizacjami społecznymi działającymi w inspekcji, udało się wprowadzić jakieś rozwiązania  upraszczające najbardziej nieżyciowe wewnętrzne procedury i ograniczenia. Doceniamy także wysiłki w celu przywrócenia statusu inspektora pracy jako równoprawnego organu państwowej inspekcji pracy. Jest bardziej po ludzku, bardziej europejsko, bardziej „keep smiling”. I bardzo dobrze.

 

Ale już mniej dobrze, że przeszliśmy do porządku nad nie rozliczeniem spraw z okresu słusznie minionego, o których głośno było w mediach, ale także w środowisku inspekcyjnym. Nie upubliczniono słynnego raportu, nie wskazano publicznie „błędów i wypaczeń” lat poprzednich, nic konkretnego nie słychać o działaniach następczych i sankcjach podjętych po zmianie władzy w inspekcji. To rodzi kolejne domysły, pytania, i mówiąc wprost – demotywuje osoby, którym coś jeszcze się chce, a całą resztę pracowników PIP  – po prostu demoralizuje. Czyżby wewnątrz Inspekcji wolno było wszystko, i takie trudne sprawy załatwiane mają być (tak jak było to w PIP „od zawsze”) w zaciszu gabinetów… Może najwyższa pora stanąć w prawdzie?

 

Nową jakością jest na pewno aktywność nowego szefa inspekcji na różnego rodzaju konferencjach, sympozjach, spotkaniach (tych zewnętrznych ale również wewnątrz inspekcyjnych), a szczególnie obecność Głównego Inspektora Pracy w mediach tradycyjnych i elektronicznych. Tego nigdy wcześniej nie było.

 

Niestety, jak na razie nic nie wyszło ze sztandarowych zamierzeń nie tylko nowego szefa inspekcji, ale przede wszystkim działających wspólnie Marszałka Sejmu i Ministry Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.

 

Otóż zapowiadano gruntowną reformę inspekcji, a więc strukturalne zmiany ustawowe, wzmocnienie tej instytucji (czego bynajmniej nie należy utożsamiać z mniejszymi lub większymi zastrzykami pieniężnymi). I w tym zakresie niestety nie widać jakiegokolwiek istotnego wsparcia obecnego kierownictwa inspekcji ze strony obecnie sprawującej władzę klasy politycznej. Krótko podsumowując: skończyło się na szumnych zapowiedziach.

 

Najważniejsze ugrupowanie polityczne w obozie władzy na temat reform w inspekcji zachowuje, ujmując to nieco eufemistyczne, daleko posuniętą wstrzemięźliwość. A nagłośniany medialnie obowiązek wzmocnienia inspekcji wynikający z przyjęcia europejskich „kamieni milowych” zredukowany zdaje się być do hipotetycznego jak na razie wprowadzenia uprawnienia inspekcji pracy do ustalania istnienia stosunku pracy poprzez decyzję administracyjna (lub coś „decyzjopodobnego”). Niestety cieniem na tym „wzmocnieniu” kładzie się wycofywanie się z obowiązku „ozusowania” różnego rodzaju umów zawieranych zamiast umów o pracę. Czas oczywiście pokaże, jakie będą finalne rozwiązania, ale już stwierdzić można, ze będą to rozwiązania wprowadzane pośpiesznie i bez głębszej refleksji systemowej. Podobnie sprawa ma się w odniesieniu do szumnych zapowiedzi zmiany definicji mobbingu i kolejnego „wzmocnienia” inspekcji pracy. Czy nie skończy się na tym, że pobudzi się jedynie nadzieje ofiar mobbingu i oczekiwania społeczne, nie zapewniając inspekcji pracy jakichkolwiek uprawnień czyli możliwości realnego działania w tym zakresie. A odium „niezałatwiania spraw” spadnie jak zwykle na inspekcję?

 

W dyskusji na temat funkcjonowania systemu ochrony pracy w Polsce (o ile taka w ostatnim czasie w ogóle się toczy) brak zupełnie wątku funkcjonowania sądów pracy, albo ustanowienia organów które różnego typu działania „rozjemcze”, wspierające sądy mogły by skutecznie prowadzić. Może pora na „powrót do źródeł”, i skoro systemu sądowniczego nie można w jakiejś perspektywie zreformować, powierzyć takie zadania innemu organowi lub instytucji. Wiele spraw z obszaru relacji pracodawca pracownik – oczywiście na wniosek lub za zgodą obu stron – dało by się w ten sposób rozstrzygnąć.

 

A w dodatku już wkrótce nastąpi zmiana „rotacyjnego” Marszałka Sejmu, który co by tu nie powiedzieć, przynajmniej na początku kadencji, werbalizował jakąś wolę przeprowadzenia reform w Inspekcji, a przez pierwszy rok nowej kadencji Sejmu miał jakąkolwiek sprawczość…  

 

A w tle znowu pseudo-rewolucyjna deregulacja, czyli kolejna niekończąca się opowieść o pozbywaniu się niepotrzebnych i zbędnych regulacji. Trochę profesjonalnie – a trochę wolontariacko, a w odniesieniu do ochrony człowieka w środowisku pracy znowu bez pogłębionej refleksji. Wystarczy wspomnieć o odradzającej się dyskusji, czy w Rzeczypospolitej Polskiej inspekcja pracy, organ kontrolujący zapewnianie przestrzegania podstawowych praw konstytucyjnych, podlegać ma niespotykanej w Europie nadregulacji, w imię ideologicznie zdefiniowanej swobody działalności gospodarczej. Wydaje się że dyskusję, czy pracę traktować należy wyłącznie (a nawet głównie) w kategoriach towaru – mamy już dawno za sobą…

 

Państwowa Inspekcja Pracy nie ma inicjatywy ustawodawczej, nie ma jej również nadzorująca PIP Rada Ochrony Pracy. Może należy więc próbować zmieniać zapisy ustawowe tzw. małymi krokami. Na przykład, korzystając z dostępnych możliwości prawnych SIPRP wytrwale kieruje do Sejmu RP petycje o dokonanie punktowych, ale bardzo ważnych zmian w ustawie o Państwowej Inspekcji Pracy. W obecnej kadencji Sejmu są to petycje o zniesienie upoważnień do kontroli przedsiębiorców oraz o wprowadzenie zmian w przepisach o czasie pracy pracowników PIP (chodzi o powszechne stosowanie zadaniowego systemu czasu pracy przez inspektorów pracy) oraz o wprowadzenie kadencyjności na stanowiskach Głównego Inspektora Pracy oraz okręgowych inspektorów pracy. Inicjatywy te co prawda spotykają się – czego nigdy wcześniej nie bywało) z pełnym poparciem Głównego Inspektora Pracy, ale nasze obywatelskie inicjatywy zdają się coraz bardziej irytować sejmową Komisję do Spraw Petycji, która oczekuje na inicjatywy ustawodawcze od posłów, Marszałka itp. Trudno odmówić takiemu stanowisku jakiejś racji, ale skutkiem takiego oczekiwania może być zupełny brak reform strukturalnych Inspekcji.

 

Dużą nadzieję środowisko inspektorów pracy pokładało w hucznie zapowiadanych przez Głównego Inspektora Pracy reformach Państwowej Inspekcji Pracy nie wymagających zmian ustawowych, a jedynie nowelizacji zarządzeń GIP i różnych wewnątrz inspekcyjnych procedur.  Wydaje się, że w obszarach tych niewiele się dzieje, a praca powołanych w tym celu zespołów wewnętrznych rozciągać zdaje się w nieskończoność. W zakresie tym również SIPRP postulowała wysłanie w zasłużony stan niebytu prawnego, pochodzących z innej epoki „kontroli śladem inspektora pracy” (czy szerzej uchylenia pozostającego w konflikcie z ustawą o PIP zarządzenia w sprawie ocen bieżących inspektorów pracy) , zdefiniowanie na nowo roli koordynatorów sekcji/nadinspektorów (którzy obecnie są wyłącznie tworem administracyjno-biurokratycznym, dublującym zadania zastrzeżone w ustawie o PIP dla innych organów Inspekcji), czy racjonalizację wskaźników na podstawie których oceniana jest działalność PIP jako całości (a inspektorów pracy w szczególności).

 

Co na to wszystko sama Inspekcja? Ano… trudno powiedzieć. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że „przeciętnemu pracownikowi inspekcji” – na tym etapie jest wszystko jedno. Niedużo lepiej jest z organizacjami związkowymi, dla których ten rok szansy realnego wpływu na zmianę na lepsze trudno uznać za dobrze wykorzystany. Jałowe dyskusje, brak inicjatywy, a co gorsza – w przypadku niektórych liczących się organizacji – skupienie się wyłącznie na personaliach. To wszystko niestety już było…

 

Czy tak samo będzie za rok-dwa, czy za lat kilka? Czy naprawdę w „naszych sprawach” i w sprawach obywateli których praw zobowiązani jesteśmy bronić – nic od nas nie zależy?


Zamieszczenie komentarza do danego wpisu oznacza uprzednie zapoznanie się z odpowiednim regulaminem zawieszonym na stronie głównej SIPRP i akceptację jego postanowień. Jednocześnie informujemy, że Zarząd Główny SIPRP nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych komentarzy – są to wyłącznie prywatne opinie użytkowników.

Zostaw odpowiedź

Musisz się zalogować aby zostawić komentarz.