O granicach odpowiedzialności inspektora pracy (3). „Thriller. Trup w ratuszowej szafie”

21 lipca 2013 | Bez kategorii

 

artykuł prasowy1„Ktoś w bydgoskim ratuszu pobił urzędnika. Informację taką powziąłem z raportu pokontrolnego Państwowej Inspekcji Pracy potwierdzonego  pieczęcią młodszego inspektora pracy mgr Marzeny Jędrzejewskiej”. Tak rozpoczyna się utrzymany w satyrycznym tonie artykuł Marcina Kowalskiego zamieszczony 12 lipca 2013 r. w bydgoskiej mutacji „Gazety Wyborczej”.  Powołując się na zapis w owym „raporcie”,  redaktor Kowalski rusza do dziennikarskiego śledztwa „żeby wyciągnąć na światło dzienne mroczną tajemnicę skrywaną za milczącymi murami magistratu. Zaczynam od wspomnianego raportu. W niepozornej tabelce „Zbiorcze wyniki badania zjawiska mobbingu” w rubryce „agresja fizyczna (naruszanie nietykalności osobistej)” inspektor […] wpisała liczbę „1” (…)”

 

Dalej jest tylko ciekawiej, redaktor krąży po różnych wydziałach Urzędu Miasta. Nie mogąc  znaleźć ani ofiary ani sprawcy i  gubiąc się w domysłach popada chyba w depresję i dochodzi do zgoła niespodziewanych, a niezbyt oryginalnych wniosków….

 

(…) Nie pozostało mi nic innego, jak podsumować pracę dzielnych inspektorów z PIP. Za tak wykonaną robotę powinni dostać premię: nakaz okrążenia w kucki Wyspy Młyńskiej i to w sobotę, w upalne południe. Pomysł, żeby badać mobbing metodologią  anonimowego donosu jest wyjęty wprost z PRL-u! Może przywrócicie Państwo w zakładach pracy i lokalach książkę skarg i wniosków? I znalezione tam paszkwile opublikujecie jako raport? Dlaczego nie? Efekt będzie podobny, a inspektor […] zaoszczędzi więcej swojego cennego czasu na przykład na fryzjera czy kosmetyczkę. Tym bardziej cennego, że opłacanego przez nas, podatników.”

 

Czy jest to rzeczowa krytyka metod działania organu kontroli? A może w publikacji tej ośmiesza się i deprecjonuje działania organu Państwowej Inspekcji Pracy, a przede wszystkim wymienionego z imienia i nazwiska inspektora pracy ? A może  w końcu całą sprawę potraktować należy w kategoriach wakacyjnej pisaniny o przysłowiowym niczem ?

 

Dla pełnego obrazu warto jednak wskazać, iż owa przywoływana przez redaktora cyfra „1” to jedna z przynajmniej kilkuset liczb wymienionych w protokole z kontroli. Kontrola inspektora pracy, prowadzona przez  jedną osobę w hierarchicznej organizacji zatrudniającej około 1000 pracowników  obejmowała wiele obszarów, z których jeden to dokonanie oceny psychospołecznych warunków pracy. Jedyną drogą prowadzącą do takiej oceny jest rozpoznanie problemów poprzez uzyskanie opinii pracowników Urzędu Miasta o ich postrzeganiu tzw. klimatu pracy. Badanie ankietowe przeprowadzone w sześciu Wydziałach, których pracownicy sygnalizowali, iż atmosfera w pracy i relacje międzyludzkie są niewłaściwe. Nota bene o takie badanie wystąpił nie kto inny tylko Prezydent Miasta. Dokonano analizy nie jednej, lecz 376 ankiet.  Szkoda, że z protokołu kontroli liczącego 20 stron redaktora zainteresowała tylko owa „1” (zresztą opatrzona rzeczowym komentarzem o braku korelacji z innymi danymi w tabeli, z sugestią, że może to wynik nieprawidłowego wypełnienia ankiety). Nie doczytał także, że pracował na dokumencie „zanonimizowanym”, czyli przetworzonym przez Urząd Miasta w Bydgoszczy, zgodnie z wymogami ustawy o dostępie do informacji publicznej, a więc pozbawionym znacznej części istotnych informacji.

 

Trudno się było także redaktorowi Kowalskiemu przekopywać, przez gąszcz rzetelnie przedstawionych danych, czy zastanowić się, jak to jest z tym mobbingiem/dyskryminacją w Polsce. A przede wszystkim jak być powinno.  Wszak to „żelazny” temat wszystkich chyba tytułów prasowych z „Gazetą” na czele!

 

W całej tej historii jest godne podkreślenia, że Okręgowy Inspektor Pracy w Bydgoszczy Małgorzata Porażyńska szybko podjęła interwencję i skierowała do „Gazety” pismo wskazujące na brak rzetelności ze strony dziennikarza i naruszenie dobrego imienia zarówno inspektora pracy jak i Urzędu.  Pismo to skierowane zostało do wiadomości samego redaktora naczelnego Adama Michnika. Ciekawi  jesteśmy reakcji.

 

Taka postawa Okręgowego Inspektora Pracy zasługuje na słowa uznania. Ufamy, że na podobną reakcję i na obronę inspektora pracy, który jak po raz kolejny widać odpowiada swoim imieniem i nazwiskiem za podejmowane w imieniu prawa działania możemy liczyć w każdej jednostce organizacyjnej Urzędu.

 

Zapraszamy do lektury pełnego tekstu artykułu, a także udostępnionego na stronach Urzędu Miejskiego w  Bydgoszczy skanu protokołu kontroli oraz stanowiska Okręgowego Inspektora Pracy w Bydgoszczy.

 

Liczymy też na ożywioną dyskusję naszych czytelników.  Po zapoznaniu się z Waszymi opiniami podejmiemy własne działania, wynikające ze statutu Stowarzyszenia Inspektorów Pracy Rzeczypospolitej Polskiej.

 

O granicach (i braku granic) odpowiedzialności inspektorów pracy pisaliśmy na naszej stronie internetowej: 16.10.2012r., 6.12.2012r., 28.01.2013r., 14.04.2013r..

 

P.S. Bardzo dziękujemy za przekazane informacje koleżankom inspektorkom: Marzenie Jędrzejewskiej i Małgorzacie Porażyńskiej.

 

link do artykułu prasowego – http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,14268936,Kryminal_na_wakacje__Trup_w_szafie_bydgoskiego_ratusza.html

 

link do protokołu kontroli  http://www.bip.um.bydgoszcz.pl/binary/zal_3_2013_protok_PIP_tcm30-149939.pdf

 

pismo Okręgowego Inspektora Pracy – SKMBT_C36013071514570

 

 


Zamieszczenie komentarza do danego wpisu oznacza uprzednie zapoznanie się z odpowiednim regulaminem zawieszonym na stronie głównej SIPRP i akceptację jego postanowień. Jednocześnie informujemy, że Zarząd Główny SIPRP nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych komentarzy – są to wyłącznie prywatne opinie użytkowników.

komentarzy 8 do wpisu “O granicach odpowiedzialności inspektora pracy (3). „Thriller. Trup w ratuszowej szafie””

  • 1 wojtek napisał(a):

    Chyba nie w każdym OIP-ie inspektor może liczyć na ochronę. W niektórych sprawy najlepiej schować pod dywan i udawać, że wszystko jest w porządku.

  • 2 mario napisał(a):

    Brawo dla OIPa w Bydgoszczy – taka reakcja chyba dlatego, że ta Pani jest niedługo na swoim stanowisku i wie jak trudna jest praca liniowego inspektora pracy!! Pewnie tego nie puścicie ale widząc wypociny pismaka nasuwa mi się pewna historia. Mianowicie Stanisław Tym kiedyś napisał o pewnej gazecie, która wysmarowała podobnie nieobiektywny artykuł na jego temat, że tą gazetą nie da się nawet g…a [usunięte przez moderatora] wytrzeć bo ono jest tam już wydrukowane – porównanie to pasuje jak ulał do tego artykułu z Wyborczej. I jeszcze jedno. Na drugim biegunie jest postawa innego OIPa, który zamiast stanąć po stronie pracownika i podjąć kroki prawne wobec przedsiębiorcy, który w siedzibie Urzędu przy świadkach (!!!!!) zastraszał inspektora polecił przypadek omawiać na wewnętrznym szkoleniu jako naganne zachowanie inspektora bo wezwał gościa dwa razy na przesłuchanie i sporządził notatkę na okoliczność zastraszenia!!!!! Świat się kończy.

  • 3 rene napisał(a):

    W nawiązaniu do komentarza „mario” – taki OIP nie powinien reprezentować naszego urzędu (myślę o tym, który tłumaczył zachowanie ip-a wobec zastraszania jako naganne). Niech ten człowiek zda sobie sprawę z tego, że to liniowi inspektorzy walczą o jego dobre imię i o jego premie. Powiem krótko – dość czerwonych księstw w PIP. Zmiany organizacyjne w PIP zależą od samych pracowników tej instytucji i leża w ich rękach.

  • 4 Olo napisał(a):

    Uważam, że kontrole jednostek samorządowych powinny być realizowane w zespole, w którym przynajmniej jedna osoba winna mieć większe „doświadczenie” i dłuższy staż. Niektórzy szefowie uważają, że z samorządami należy nawiązać i utrzymywać bliską współpracę – tylko nie zdają sobie sprawy jak to później wiążę ręce tego inspektora pracy, gdy przyjdzie mu rozpatrzyc skargę w tej jednostce. Współpracą z samorządami powinni się zajmować wyłącznie Okręgowi Inspektorzy Pracy lub ich Zastępcy, a nie inspektorzy pracy, których głównym zadaniem jest nadzór i kontrola, a nie współpraca z Burmistrzem, Starostą, czy Prezydentem miasta. Dla bezpieczenstwa inspektora pracy i przeciwdziałania ewentualnym pomówieniom tego typu kontroli nie należy prowadzić jednoosobowo. Czy przełożeni inspektora i kierownictwo którzy mają podgląd bieżący w NAVIGATORZE do tego co w danym momencie planuje i realizuje inspektor pracy przy tego typu sprawach naprawdę nie powinni zadziałać zapobiegawczo?

  • 5 reni napisał(a):

    jak najbardziej zgadzam się z „olo”. W niektórych gminach ich włodarze są największymi pracodawcami. Ip ma być niezależny. To w jaki sposób należy się „zakolegować” z wójtem, burmistrzem lub prezydentem?! Dla mnie osobiści pachnie to korupcja na odległość co najmniej 1-go km. O naciskach ze strony niektórych kierownictw OIP-ów winno informować się CBA.

  • 6 RADIOAKTYWNY napisał(a):

    Olo i mario napiszcie wprost o jaki okręg chodzi czy Kraków. Ta sytuacja jest akurat dobrze znana dzięki doradcy Pana Okręgowego który oficjalnie na szkoleniach opisał tą sytuację napietnując ip-a . Sprawy nie znam dokładnie więc niech mnie ktoś poprawi jak napisze coś nie tak ale z tego co słyszałem to chodzi o skierowany wniosek o ukaranie który zalecano wycofać m.in. ze względu na agresywną postawę osoby której wniosek dotyczył. Z tego co wiem zarzucono nawet inspektorowi, że zrobił notatki służbowe w związku z zastraszaniem go przez tą osobę – że taka i teraz uwaga – notatka może być potraktowana jako nękanie tego „agresora” Ludzie paranoja czasami sie zastanawiam czy niektóre ososby w tym okręgu nie boją się własnego cienia. A tak na przyszłość zanim osoby takie będą „napiętnować” ip-a za dopełnienie swoich obowiązków nie się zapoznają z zarządzeniem GIP-a bodajże z tego roku który wprost reguluje tryb postępowania w takich przypadkach

  • 7 renno napisał(a):

    Tak działa PIP w grodzie Kraka. Nikt – jak dotychczas nie wstawił się za inspektorem pracy w sytuacjach problematycznych. Zwykle wytyka cały sztab prawników „domniemane błędy” w działalności ip-a. Tylko ci wszyscy mędrcy PIP od co najmniej 5-ciu lat nie przeprowadzili kontroli zakładu pracy.

  • 8 Atos napisał(a):

    Fajnie mieć takiego szefa. Instytucja i osoby, które nią kierują powinny zawsze stać murem za pracownikiem i bronić go od początku ataku na niego, weryfikując jednocześnie, czy nie złamał prawa i dochował procedury. Niestety z praktyki wiadomo, że czasami górę bierze strach o stołek i inspektor musi bronić się sam.