O INSPEKCJĘ PRACY.

01 maja 2017 | Bez kategorii

 

W dniu dzisiejszym obchodzimy  Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy / Świętego Józefa  Robotnika.  

 

 

 

Z tej okazji proponujemy zapoznanie się z opublikowanym w dzienniku „Robotnik” Nr. 294 (3095) Warszawa, poniedziałek 25 października 1926 r. tekstem: „O inspekcję pracy”. Od tego czasu minęło ponad 90 lat, wiele wątków się zdezaktualizowało, ale jak wiele zagadnień, pytań i wątpliwości jest dla osób zaangażowanych w ochronę pracy w Polsce jak najbardziej aktualnych. Na przykład o zajmowanie czasu inspekcyjnego przez mediacje w sprawach indywidualnych (obecnie skargi i tzw. współpracę), przeprowadzanie kontroli „zza biurka” lub  „w kantorze” czy w końcu (jakież to qui pro quo!) „myślenie o tem, żeby fabrykanta nie drażnić, żeby mu nie sprawić przykrości, kłopotu, nie przyprawić  go o koszta” Pewne pytania zadać można obecnie wręcz odwrócić:  np.   o niedostateczny udział w kadrze inspektorskiej nie prawników (jak wówczas) – lecz inżynierów-specjalistów… A zagadnienie „elastycznego czasu pracy” – jakże to nad wyraz aktualne! ……

Na zdjęciu – Delegaci PPS na kongres II Międzynarodówki. Londyn 1896. Siedzą od lewej: Ignacy Mościcki, Bolesław Jędrzejowski, Józef Piłsudski, Aleksander Dębski. Stoją: Bolesław Miklaszewski, Witold Jodko-Narkiewicz

 

Oczywiście wszelkie odniesienia do osób, a szczególnie miejsc są jak najbardziej przypadkowe. Po prostu artykuł z 1926 r. traktował akurat Łodzi, i to wszystko.

 

Jeżeli zaś ktoś by się oburzał na lewicowy/lewacki ton artykułu, i publikowanie artykułu  z pisma Polskiej Partii Socjalistycznej (apage satanas!) – to pozwalamy sobie wymienić tylko kilka nazwisk z tej samej Polskiej Partii Socjalistycznej: Józef Piłsudski, Ignacy Daszyński, Ignacy Mościcki. A bardziej z naszego inspekcyjnego podwórka: Franciszek Sokal, Marian Klott de Heidenfeldt – wszyscy dwaj przedwojenni główni inspektorzy pracy, obydwaj PPS-owcy, a w dodatku wysoko postawieni masoni (a ten pierwszy w dodatku ewangelik!). Albo płomienne działaczki Frakcji Rewolucyjnej PPS – Wanda Krahelska i Krystyna Krahelska (nb. uczestniczka rewolucji październikowej) – zastępca głównego inspektora pracy i patron obecnie przyznawanej przez głównego inspektora pracy nagrody Jej imienia.

 

 

Że rozmaite urzędy źle funkcjonują – to wiemy. Że często nie odpowiadają swemu przeznaczeniu  – to wiemy równie dobrze.

 

Żeby się jednak tak dokładnie wymijać ze swem przeznaczeniem, jak to się dzieje w urzędzie Inspekcji Pracy – to już się zdarza rzadziej/

 

Rola niektórych okręgów Inspekcji, np. Inspekcji łódzkiej wobec dochodzących  sporadycznie  do prasy wzmianek o stanie rzeczy na fabrykach łódzkich – wydaje się nam zjawiskiem symptomatycznem i groźnem.

 

Wobec prawie trzydziestu tysięcy bezrobotnych w przemyśle włókienniczym instalowanie 12-godzinnego dnia pracy robotnika w przemyśle wielkim, pod okiem całego okręgu Inspekcji, daje naprawdę wiele do myślenia.

 

Takich rzeczy, jakie się działy w Łodzi, nie widzieć nie można. Nie można  dostrzec, że dziś w łodzi ogromna większość  fabryk pracuje przez całą noc, że pracują w nocy kobiety, częstokroć zupełnie jawnie, w salach parterowych, wychodzących oknami na ulicę.

 

Większa część fabryk łódzkich (mowa o fabrykach średnich i wielkich, od paruset do kilku tysięcy robotników) od końca czerwca idzie już w zmianach 12-godzinnych, pracuje kobietami w nocy, a są fabryki idące tak już od wczesnej wiosny.

 

Odpowiedzialność za bezkarne, bez przeszkód, złamanie przez przemysł ustaw o 8-godzinnym dniu pracy i o ochronie kobiet – ponosi w olbrzymiej mierze Inspekcja Pracy  m. Łodzi.

 

Trzeba wniknąć  głębiej w rzeczy, żeby pojąc, jak mogło przyjść  w Inspekcji do takiego stanu.

 

Inspekcja Pracy była powołana  do życia dekretem z dn. 3.I.1919 r. do  „nadzorowania należytego  stosowania przepisów  prawa o ochronie pracy we wszystkich dziedzinach pracy najemnej, zapewniając pracownikom korzyści, przyznane im przez obowiązujące socjalno-polityczne prawodawstwo”. (W głównych swych zasadach dekret ten został wcielony w ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy, mającą wejść w życie  w najbliższym czasie). Podług koncepcji dekretu inspektorzy pracy  powinni byli  się rekrutować  z pośród ludzi, posiadających – poza wyższem wykształceniem – należytą znajomość  nauk społeczno-prawnych, higieny przemysłowej i stosunków robotniczych; inspektorzy pracy winni byli – dla związania się bliżej  ze środowiskiem obiektów ochrony – z proletarjatem – opierać się o instytut mężów zaufania robotników, czynny przy inspektorze (art. 8): z wszystkich  innych artykułów, określających czynności Inspektora, wynika, że Inspektor winien czuwać nad pracą, bezpieczeństwem, zdrowiem robotnika, winien być w fabryce, porozumiewać się z robotnikami, pilnować przysługujących im praw.

 

W Inspekcji jednak, utworzonej w zaraniu państwowości polskiej, bardzo niedługo panował duch i nastrój, odpowiadający zasadom dekretu. Z każdym rokiem coraz bardziej wykoszlawiało się i wypaczało oblicze Inspekcji. Przyczyny tego są liczne. Powiemy tylko o głównych. Kogo się angażowało do Inspekcji, kogo mianowało Inspektorem? W pogoni za jedynym tylko z wymienionych w dekrecie warunków – technicznem wykształceniem – ubiegano się o inżynierów , z dyplomem  lub choćby pozorami dyplomu, nic nie dbając o to, że niejednokrotnie  panowie o wykształceniu  technicznem byli doskonałymi nieukami w dziedzinie nauk społeczno-prawnych, hygieny pracy, nie mieli najmniejszego pojęcia o stosunkach robotniczych, a co jeszcze gorsze – nie chcieli i nie uważali za potrzebne mieć o tem wszystkiem pojęcie. Zresztą znajomości tej nikt nie wymagał.

 

Drugą przyczyną zła stało się wynikłe z p. 5-go art. 11-go dekretu – rozjemstwo, tak zw. załatwianie  zatargów pomiędzy stronami. Art. 11-ty dekretu w punkcie wspomnianym inaczej rzecz tę traktował: szło  wyraźnie o zatargi znaczne, zbiorowe, które miały być  badane na miejscu; ten  artykuł  jednak spowodował zajęcie się Inspekcji zatargami w ogóle i rozjemstwo stało się dominującą, w niektórych okręgach prawie jedyną czynnością Inspektora.

           

Fakt ten ma bardzo doniosłe znaczenie. Inspektor – rozjemca, dążąc do polubownego załatwienia sprawy, musiał zjednywać sobie  silniejszego z dwóch – pracodawcę – żeby  coś uzyskać; idąc  po linji przekonywań, namawiań perswazji i próśb – coraz bardziej  uzależniał się psychicznie od przemysłowca, przejmował się – jego sposobem ujmowania rzeczy. A że inspektorzy w ogóle rekrutowali się przeważnie z ludzi, pokrewnych raczej psychicznie klasie posiadającej lub ku niej ciążących – tembardziej wyraźna i kompletna  stała się wkrótce psychiczna zależność  inspektora od przemysłowca. Myślało się o tem, żeby fabrykanta nie drażnić, żeby mu nie sprawić przykrości, kłopotu, nie przyprawić  go o koszta, bliższy kontakt z robotnikiem uważało się za rzecz kompromitującą, narażającą inspektora co najmniej na śmieszność.

           

Stąd typ inspektora przy biurku a nie w fabryce, – a skoro już w fabryce, kiedy zachodzi konieczność, to przeważnie w kantorze lub gabinecie dyrektora, a nie w salach fabrycznych; a skoro już  – w ostateczności – w sali fabrycznej, to jak najdalej od robotnika. Cóż  taki inspektor ma do roboty w twórczej, wielkiej pracy przy ochronie praw, zdrowia i bezpieczeństwa robotnika?

           

Inspektor, który na równi z fabrykantem ma robotnika za leniucha i łobuza, a doniosłą  sprawę podniesienia wydajności  pracy uzależnia , absurdalnie , jak większość  fabrykantów – od… przedłużenia dnia roboczego…

           

Twórcze czynniki  w społeczeństwie powinny zainteresować się  tą sprawą, a te czynniki rządowe, którym zależy rzeczywiście  na uzdrowieniu  aparatu państwowego, na dostosowaniu go do zadań, jaki e ma wykonywać – winny się zabrać do reorganizacji Inspekcji Pracy. Przecz od biurka, od rozjemstwa, od układania się z przemysłowcem!  Zaszczytnym zadaniem polskiego Inspektora Pracy  jest pilne czuwanie nad prawami, zdrowiem i bezpieczeństwem robotnika, przy warsztacie, robotnika-wytwórcy, który jest bogactwem kraju.

 

Inspektor

 

Jak widać czasy się zmieniają, a zadań jakie stoją przed inspektorami pracy, problemów jakie muszą rozwiązywać i… ataków prasowych, sygnowanych przez anonimowych de facto „Inspektorów” – jakoś z biegiem lat wcale nie ubywa.

A więc – […] i do przodu!.

 

Nullum est iam dictum, quod non sit dictum prius. (nie ma takiej rzeczy powiedzianej, która nie zostałaby już powiedziana wcześniej)  -Publius Terentius Afer (ok. 195 p.n.e. – po 159 p.n.e.).

 


Zamieszczenie komentarza do danego wpisu oznacza uprzednie zapoznanie się z odpowiednim regulaminem zawieszonym na stronie głównej SIPRP i akceptację jego postanowień. Jednocześnie informujemy, że Zarząd Główny SIPRP nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych komentarzy – są to wyłącznie prywatne opinie użytkowników.

Komentarze wyłączone.